wtorek, 14 października 2014

black dog black dog

Siedzę. Spijam kawkę. Tojuż druga. Wcześniej mielona, teraz rozpuszczalna. Różnica niebagatelna. Tak jak mieć cukierka, ewentualnie oglądać go przez szybę.
Raw ma wyjątkowo umoruasne łapy, leży cicho na podłodze. Wcześniej ścigał się z imitacją wirusa na podwórku. Taka zabawka, gumowa, z licznymi wypustkami, podobna do zabawek antystresowych, albo urządzeń masujących ważne zakończenia nerwowe. A że w Irlandii przeważa wilgoć, od której pocą się szyby, i czasem panoszy się grzyb (na to trzeba zwracać szczególną uwagę), Raw ma brudne łapki. Chyba pomyślę o wygodnych kaloszkach dla niego. Raw strzyże uchem, cicho się oblizuje. Taki mały lasuch.
W tle muzyka, przygotowałam się do pracy. Jak dobrze że jest. Ale stres też jest, bariery lingwistyczne stwarzają pewne trudności. No cóż, nie od razu Rzym zbudowano. Wierzę Eiffla też. Tak cicho dookoła. Chłonę muzykę i dyskretny jesienny chłodek. Karmię się nią, głaszczę jej piękne długie włosy. Karmię się spokojem, uciszam myśli, słucham tej ciszy. Nabrać w kieszenie na zapas. Poprawiam czerwony krawat, nieperfekcyjnie zawiązany, wiadomo, nie mam faceta, nie mam na kim tresować wiązania. A Raw raczej nie pójdzie na niepisany układ manekina treningowego. Znając jego zapędy w niecałą minutę rozszarpał by go na strzępy. Koszula czarna, świeżo wyprana, kołnierzyk na stójkę, eleganckie spodnie i ten głupi nawyk - ładowania rak do kieszeni. Muszę się oduczyć.
Dziś startujemy o 17, do 22. Godzin mało, ale myślę że na początek jak dla Świeżaka całkiem przyzwoicie. Najważniejsze to powoli ogarniać, nie stać w miejscu. Nie spychać godzin tak jak kiedyś, nie stosować działań pozornych. Pełne skupienie, gromadzenie doświadczeń, cyfry w głowie, opanować rozkład stolików, autobusów myśli i uczuć.
Dobrze, że tam gdzie idę, tyle przychylnych twarzy. I te oczy, nurtujące spojrzenie. Rozmawiałam z aniołem, powiedział, że niby jesteś podobny. Ale do końca nie wie. Zapytałam kiedy...? i że mi zależy, odpowiedział, wiem ale naucz się cierpliwości, przecież wiesz że to twoja słaba strona. Jeżeli będzie chciał to zrozumie i będzie. Żeby się nie motać, nie zaciskać pasa, nie stwarzać pustego ruchu. Że to samo przyjdzie, pojawi się, przesączy przestrzeń ciepłym światłem... i szacunkiem. I te motyle w brzuchu. Prawda?
Powiedziałam aniołowi o AM. Że tu nagle znikąd próba kontaktu i jakieś takie puste deklaracje. A anioł na to, ze to jest moje życie i zrobię jak chce, ale że jeżeli zostawił to i zostawi. Że nie mam na to po co patrzeć i czekać, bo to całkowicie bez sensu. Że skoro zostawił to i tak zostawi. Na to ja - no tak, prawda.... I kiedy z nim rozmawiałam, kilka razy zadałam sobie pytanie. Czy ja do tego człowieka jeszcze coś czuje? odpowiedź okazała się płowa i prosta. Zdecydowanie nie.
Więc przejmij kontrolę nad swoimi odruchami, zapędami nad sobą. Kontrola. Zmień się. Gorąca prośba.
Odpowiedziałam aniołowi - więc jednak szatyn, oczy niebieskie, albo szare. Intrygujące.
Tymczasem dom budzi się powoli do życia, ziemia wykonała kolejny obrót, pół pełny, wkroczyła w strefę wschodu.
Będę silna. Puszczę Ci oczko. I psotny uśmiech na deser. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz