Mgla udlawila
totalnie wszystko. Pogoda adekwatna do kalendarza – 1 listopada. Wilgoc
milionem zilmnych paluszkow wciska sie tam, gdzie szalik nie siega, tepe
rdzawe swiatlo czaruje milionem latarni morskich glucha przestrzen. I ta
cisza, w ktorej kazdy dzwiek urasta do rangi magicznego poglosu, nijak nie
wiesz jak ogarnac i czy przypadkiem cokolwiek na droge nie wyskoczy... No nic
jak trzeba... Po niecalych 4 godzinach snu przebrnac. Wiec jestem. Swiatlo
przygaslo. Brak ruchu ale wszyscy zywi, tylko muzyka troche bez sensu, niby
neutralna, ale jak kwiatek do korzucha.
Pamietam jak
wczoraj jechalam tu autobusem, 6 czy 7 ognisk, na poczatku myslalam ze to
pozar, po wstepnej weryfikacji wnioskow zero. Nastepnie dowiedzialam sie, ze tu
to taka tradycja panuje – palimy smieci na Halloween, najlepiej opony, a dalej
co popadnie. Pomiedzy domami, zjadliwe skupiska toksycznych plomyczkow. Zwazywszy
ze nie bylo zadnego wiatru, mgla stala pokotem, przeszywajacy ziab, mozesz
sobie tylko wyobrazic aromat zgryzliwego smogu, snujacy sie wszedzie dookola.
Ciekawa forma pamieci. Pierwotnie celtowie palili ogniska zeby odpedzic duchy
przodkow, natomiast dynie sluzyly jako dar, a swieczki wewnatrz rowniez
oblaskawialy duchy zmarlych. Czego to czlowiek nie wymysli aby odpedzic sie od
strachu przed smiercia. Chyba kazdy ma gdzies
tam zakorzeniony strach przed utrata, bardziej lub mniej uswiadomiony. Pracy
, zycia, gotowki, byc moze domu, albo kogos, dzieci boja sie np. utraty pierwszego
zeba. Na chwile obecna gros zywych wypiera
ze swiadomosci te bolesna czastke. Bilans Halloween w dublinie – 21 latek na
Thomas Street umarl, 2 w ciezkim stanie w szpitalu, na Blanch podlozyli bombe,
albo tylko straszyli, nie wiem, nieprzywiazalam wagi do informacji w Nova FM.
Chodniki
tradycyjnie obzygane i pelne urokliwego migotu szklanej miazki, niedopalkow i
niedopitkow sobotniej nocy. Wszechobecny smrod, ciezko przyswajalny po 16
godzinach activ. Tak tak... wracajac gdzies tam o 7 nad ranem, chloniesz uroki,
absurdalnie oswietlone przecudnym wschodem slonca, przeganiajacym wstegi nocnej
mgly, smogu i mieszajacych sie oparow, z resztech nocnych ognisk. Pobojowisko.
Wieczorem 2 zmiana – ani sladu. Wszystko utulone kolejnym szalem niemej mgly.
Wszystko takie niezalezne, tylko my tacy sami, po nas nic, a natura bez
zmiany...Takie chwile gdzie szukasz zawieszenia, probujesz sie odnalezc,
pomiedzy jednym wydrukiem a drugim. Stado mysli nieuczesanych a moze podprogowa
nostalgia? Nie wiem ja nie wiem. .. Wazne ze tu cieplo, slucho, tymczasem..
pierwsza kawa, syntetyczny dymek. 12 dzien na liquidzie bez normalnego dymka.
Trzeba byc twardym. Jak zelki z biedronki.
A na biurku
pozytywny kupon na free lunch z okazji 95% Green! Viva la Vida.
Enjoy.