niedziela, 1 listopada 2015

D E L I V E R Y S T A T U S



Mgla udlawila totalnie wszystko. Pogoda adekwatna do kalendarza – 1 listopada. Wilgoc milionem zilmnych paluszkow wciska sie tam, gdzie szalik nie siega, tepe rdzawe swiatlo  czaruje milionem latarni morskich glucha przestrzen. I ta cisza, w ktorej kazdy dzwiek urasta do rangi magicznego poglosu, nijak nie wiesz jak ogarnac i czy przypadkiem cokolwiek na droge nie wyskoczy... No nic jak trzeba... Po niecalych 4 godzinach snu przebrnac. Wiec jestem. Swiatlo przygaslo. Brak ruchu ale wszyscy zywi, tylko muzyka troche bez sensu, niby neutralna, ale jak kwiatek do korzucha.
Pamietam jak wczoraj jechalam tu autobusem, 6 czy 7 ognisk, na poczatku myslalam ze to pozar, po wstepnej weryfikacji wnioskow zero. Nastepnie dowiedzialam sie, ze tu to taka tradycja panuje – palimy smieci na Halloween, najlepiej opony, a dalej co popadnie. Pomiedzy domami, zjadliwe skupiska toksycznych plomyczkow. Zwazywszy ze nie bylo zadnego wiatru, mgla stala pokotem, przeszywajacy ziab, mozesz sobie tylko wyobrazic aromat zgryzliwego smogu, snujacy sie wszedzie dookola. Ciekawa forma pamieci. Pierwotnie celtowie palili ogniska zeby odpedzic duchy przodkow, natomiast dynie sluzyly jako dar, a swieczki wewnatrz rowniez oblaskawialy duchy zmarlych. Czego to czlowiek nie wymysli aby odpedzic sie od strachu przed smiercia. Chyba kazdy ma gdzies  tam zakorzeniony strach przed utrata, bardziej lub mniej uswiadomiony. Pracy , zycia, gotowki, byc moze domu, albo kogos, dzieci boja sie np. utraty pierwszego zeba. Na chwile obecna  gros zywych wypiera ze swiadomosci te bolesna czastke. Bilans Halloween w dublinie – 21 latek na Thomas Street umarl, 2 w ciezkim stanie w szpitalu, na Blanch podlozyli bombe, albo tylko straszyli, nie wiem, nieprzywiazalam wagi do informacji w Nova FM.
Chodniki tradycyjnie obzygane i pelne urokliwego migotu szklanej miazki, niedopalkow i niedopitkow sobotniej nocy. Wszechobecny smrod, ciezko przyswajalny po 16 godzinach activ. Tak tak... wracajac gdzies tam o 7 nad ranem, chloniesz uroki, absurdalnie oswietlone przecudnym wschodem slonca, przeganiajacym wstegi nocnej mgly, smogu i mieszajacych sie oparow, z resztech nocnych ognisk. Pobojowisko. Wieczorem 2 zmiana – ani sladu. Wszystko utulone kolejnym szalem niemej mgly. Wszystko takie niezalezne, tylko my tacy sami, po nas nic, a natura bez zmiany...Takie chwile gdzie szukasz zawieszenia, probujesz sie odnalezc, pomiedzy jednym wydrukiem a drugim. Stado mysli nieuczesanych a moze podprogowa nostalgia? Nie wiem ja nie wiem. .. Wazne ze tu cieplo, slucho, tymczasem.. pierwsza kawa, syntetyczny dymek. 12 dzien na liquidzie bez normalnego dymka. Trzeba byc twardym. Jak zelki z biedronki.

A na biurku pozytywny kupon na free lunch z okazji 95% Green! Viva la Vida.
Enjoy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz