wtorek, 12 lipca 2016

Guma w gaciach

W zyciu jak w kalejdoskopie. Tak, dobre okreslenie. Moim zdaniem zanuzylam sie pomiedzy szkielkami kalejdoskopu. Ktos, sila wyzsza, kreci tubka raz w lewo raz w prawo, a ja gdzies pomiedzy szkielkami buszuje radosnie. Cztery bite miesiace i chyba 5-6 razy zmiana roboty. Rachube stracilam dawno. Ale ostatnio dostalam nauczke od zycia... Wiem ze zdrowie nalezy szanowac. A to bylo tak...

Powinien byc pierwszy dzien w moim nowym miejscu, nowe wyzwania, chalenge itd. A skonczylo sie wezwaniem pogotowia na interview. Pyk pyk pyk. Zrobili ze mnie osmiorniczke. Macki, kabelki, igly, zygzaki i miarowe bip bip bip. Werdykt - stres przewlekly, za duzo, za malo tlenu, zapominasz oddychac? i brak dystansu, i zakaz kawy. I zakaz zakazow. Cisnienie poszlo w gore, odebralo mi rece i nogi, napady prawie padaczkowe. Ja nie wiem co to bylo. A w glowie rolercoaster. Cukier zmiezyli - za nisko, hiperwentylacja. Historia skonczyla sie wizyta u GP Yvonne nastepnego dnia, milymi proszkami, oraz  badaniem krwi. Wszystko na medal. Yvone tez wporzadku. Choc w planie pierwotnym chciala mnie reanimowac czekolada. Ale ja wole sledzie.

Klimatyzacja saczy leniwa muzyke. Zywie sie bananami, nektarynkami, ciastkami imbirowymi, przemyslowa iloscia wody mineralnej. Jak daleko dotre, jak to wszystko sie potoczy, ile jeszcze przede mna. Bedzie symulacja czy kontynuacja dnia nastepnego. Nie wiem. A moze nie mi wiedziec. Po prostu byc. Oddychac. Nie zapomniec ze sie oddycha. Gdzies pomiedzy jednym segregatorem a drugim, scroluje leniwe pdfy, czasem dodam rekord, czasem uciekam myslami w strone portali informacyjnych, zeby byc blizej myslami. Ale blizej czego. Nerwowo ryczacy domofon i troche przytlumiona ja. Dobre pigulki. Cos gdzies tam w srodku sie rwie, probuje podkrecic, sprowokowac, zbijam to spokojnym oddechem, taki ping pong biologiczny. Lyk wody, iphon, kabelek, komunikacja.
O 17 naszego czasu wypijemy razem cappucino, poczujemy czas i przestrzen. O tak. Taki przetrwalnik. A o 20 chodniki pchna mnie do przodu.

poniedziałek, 21 marca 2016

cube crushing data sheet.



Tak jakos pomiedzy wierszami… Wszystko jest tymczasowe. A ty sie chwytasz. A to ciekawe ze jak sie powinno spac, to nie mozna. Uporczywy robak w glowie podpowiada zen a pewno zaspisz I monotonnie stuka czy na pewno budzik wlaczony, czy budzik, czy na pewno… Im bardziej uswiadamiasz sobie ze musisz spac, tym bardziej nie spisz kontrolujac czas. Oczy wbite w sufit pomimo zamknietych powiek. Swita. Szaro. Chyba idzie wiosna… Ale ciagle zimno tak, zbyt zimno. Ewidentne znudzenie, rutyna I wyziebienie stosunkow. Takie kontrasty… Po roku jazgotu, szajby, lomotow, miarowego stukania, zawioeszonych wind, zosatjesz ty ty, twoja szajba, 4 sciany, zimne podmuchy klimatyzacji, papiery, papiery jeszcze raz papiery, rekordy, cubiki I tym podobne testy… Bijesz sie z wlasnymi myslami, gryzac dyskretnie rutyne, przelamujesz trupia bladosc biurowego swiatla przepisami z calego swiata. Ze niby tylko na chwile, itd.. Ale jedna chwila nie wystarcza. Za chwile znowu miarowego stukanie, rutyna. No to moze na minutke? Na dole lomot, przesypuja faceci domino… Dzwonek do drzwi, przedziera sie przez kurzowa zaslone, bladzi gdzies tam ponad dachami nieokielzana mysl. Tak jak ptak wypuszczony z klatki, nie uchwycisz. A im bardziej chcesz ograniczyc, tym mocniej ucieka. Mysli placza sie po glowie, nadasane, nie chciane I samotne. Kawa zimna, z reszta resztki, palic nie palic, druga bacteria sie laduje. Uporczywa chec ucieczki. Jeszcze troche, jeszcze tylko chwila. Pozniej puste chodniki, wielkie hale, industrial area, postindustrial. Gdzies na drugim koncu swiata. Upieklam chleb, przynioslam, skonczyl sie. Byle do 5, zeby przetrwac, odetchnac, gdzies tam poza akwarium jest swieze powietrze, czasu nie zatrzymam, ale im bardziej licze, tym bardziej wydaje sie kurczyc w miejscu. Radnio polskie, radio irlandzkie, zawias, brak radia. Ja i moje mysli. Upierdliwy nieproszony natlok. Jakies nostalgie, szarpanie dawnych haczykow, a przeciez powinno byc tu I teraz. Jasne przejzyste, klarowne. Dlaczego szuka sie dziury w calym kiedy jest neutralnie albo wcale nie tak zle? Czarny sznurek, szklane zielone kostki, zimno spoczywaja na biurku. Wspomnienia. Tylko po co tak. Nie chciane, zimne, wyparte. Prawo nie dziala wstecz, czas sie nie cofa.
Oddychaj. Przypomnij sobie jak oddychac. Znajdz w sobie cisze. Zlap teraz.Wiosna idzie panie sierzancie. Wypastuj buty I do przodu.
Nie zapomnij o mnie.
Tanczaca z grzywaczami.